Czyli najbardziej odchudzone śniadanie jakie jestem w stanie zjeść :)). Taka sałatka plus kurczak świetnie smakuje z grzankami i wtedy może stanowić samodzielne danie. Wersję bez mięsa można podać jako dodatek do obiadu. Bardzo estetycznie się prezentuje a przede wszystkim jest zdrowa, więc idealna na wszelkiego rodzaju odchudzania-no dobra, pomijając winegret.. ale przecie nie idzie jedzenie samych liści, nie? :)
1 nieduża sałata lodowa
1 papryka czerwona
1 puszka kukurydzy
średni świeży ogórek
pół opakowania fety-nie lubię za dużo, u mnie w środku
Sos winegret:
4 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka miodu
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka musztardy-u mnie z dodatkiem śliwki
sól, pieprz
Dodatkowo:
podwójna pierś z kurczaka
grzanki
Sos: Oliwę wymieszać z sokiem, rozpuścić miód, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek oraz musztardę.Doprawić solą i pieprzem. Odstawić.
Sałatę umyć, porwać na nieduże części, dodać pokrojoną w kostkę paprykę, krążki ogórka. Wmieszać kukurydzę i posypać serem feta. Ewentualnie dodać usmażoną lub ugotowaną na parze pierś z kurczaka i grzanki.
Przed podaniem polać winegretem.
Jak to ktoś ostatnio powiedział, że po to teraz je się chude sałatki, by być "pretty woman" na wiosnę. Niech będzie i tak :) Swoją drogą niesamowity film.
Dziś banalnie, ale bardzo smacznie. Gwarantuję :) Otóż gdzie się nie pojawię, wszędzie jedzą parówki. W pracy, na studiach, na ulicy. W końcu sama nabrałam ochoty i wracając z pracy postanowiłam też zakupić, bo w sumie dawno nie jadłam-chyba od czasu pierwszych studiów. Wróciłam nie tylko z parówkami, ale też z psem... Wyszłam z samochodu, przed sklepem widzę jakieś duże,czarne, kudłate i urocze COŚ. I się łasi. Okazało się, że pies jest porzucony, więc postanowiłam go ze sobą zabrać. W sumie z prawie kilograma tych parówek zostało mi tylko 5, reszta została spożytkowana na zwabienie tego wielkoluda do auta (Najgorsze było to, że parówki zjadł, a nie miał zamiaru ze mną wracać yyyy...)
Cóż więc począć z taką ilością zacnego mięsa?? Trzeba było coś wymyśleć i na poczekaniu powstały takie oto parówki zawijane w ciasto drożdżowe ze środkiem z pieczarek, kukurydzy i ogórków. Wyszło bardzo dobre połączenie smakowe i na pewno świetnie sprawdzi się na imprezie. Szczególnie polecam studentom!
Ciasto:
2,5 dkg drożdży świeżych
pół szklanki mleka
2 szklanki mąki
3 łyżki oleju
1 jajko
łyżeczka soli
łyżka cukru
Farsz:
5 parówek
300 g pieczarek
mała cebula lub 3 cm kawałek pora
3 łyżki kukurydzy (jak ktoś lubi, może więcej dodać, ja nie przepadam, więc zadowalam się tą ilością)
4 średnie ogórki korniszony
2-3 łyżki keczupu
Drożdże rozmieszać z cukrem, pozostawić na około 3 minuty. Dodać mleko i trochę podgrzać. Wsypać 2 łyżki mąki i pozostawić w cieple, aż zaczyn podwoi swą objętość. Mąkę wymieszać z solą, wlać zaczyn, dodać rozmieszane widelcem jajko, wlać olej i wyrobić jednolite i elastyczne ciasto. Pozostawić w cieple, by urosło.
Cebulę (pora) poszatkować, zeszklić na oliwie, dodać starte pieczarki. Lekko ostudzić. Wsypać kukurydzę, pokrojone w kostkę korniszony i wymieszać z keczupem.
Ciasto podzielić na 5 części, każdą rozwałkować, posmarować nadzieniem, ułożyć parówkę i zwinąć. Można posypać startym żółtym serem. Włożyć do zimnego piekarnika i piec 45-50 min w temp. 170 st. C.
Przeszłam na dietę! Koniec, od ostatniego weekendu nie jem ciasteczek^^! I tak do kwietnia,trzymajcie kciuki :D
I jeszcze pochwalę się, że w tłusty czwartek zjadłam aż dwa pracownicze (ekhmm, za które w zasadzie trzeba było zapłacić hę), wielkie, oblukrzone pąki (dobrze, że tylko dwa przysługiwały). Mam nadzieję, że Wam też było tak dobrze :)
No aż mi wstyd, że na blogu nie pojawił się przepis na karnawałowy pączek, ale obiecuję w przyszłym roku sięęęęęę poprawić. Prawda taka, że nie było czasu-w pracy zawzięto mnie do jakiegoś projektu, który zwie się sixsigma...no i była sixsigma zamiast tłustego w kuchni. No, ale tłuste ostatki były i wszystko co dobre, szybko się kończy. Tak więc zamiast o pączku będzie o pęczakotto.
W pęczakotto rozsmakowałam się rok temu, gdy akurat byłam na konferencji dla blogerów Food Blogger Fest. Dania przygotowywał wtedy Grzegorz Łapanowski i podał coś, co niekoniecznie dobrze wyglądało,ale miało to coś w smaku. Pęczakotto. Ale do rzeczy. Pęczak to nic innego jak kasza jęczmienna,a dokładniej obłuskane i wypolerowane całe ziarno jęczmienia. Jest to półprodukt do wyrobu kaszy jęczmiennej perłowej i łamanej. Przyznam, że miłośniczką kasz nigdy nie byłam, nie znoszę zapachu szczególnie gryczanej, ale pęczak przekonał mnie na maksa. I do tego jeszcze zdrowy i ze względu na dużą zawartość błonnika dobry na odchudzanie-mrau! Na talerzu wygląda może fatalnie, trzeba się natrudzić, by cieszyło oko, ale widocznie taki urok tego pęczaku. Gdy zabrałam do Lublina na zjazd sałatkę z pęczakiem, to każdy się przyglądał i nikt nie zgadł co to jest :) Można powiedzieć, że ..no tak ciekawie wygląda. Dużą jego wadą jest to, że trzeba sobie zaplanować, że będzie się chciało go jeść :) Czyyli...dosyć długo trzeba go gotować. Oczywiście można go wcześniej namoczyć, ale to jest dobre dla tych, co lubią sobie "planować". Wolę spontan pt. " to, tu i teraz", ale muszę czekać te 45 min. Nie mniej jednak polecam ten przepis na pęczak, zarówno jako dodatek do mięsa jak i samodzielne danie.
1 szkl. pęczaku
5-cio centymetrowy kawałek pora
250 g pieczarek
3 łyżki oliwy
sól, pieprz
Zagotować trzy szklanki wody i następnie wrzucić oczyszczony i przepłukany pęczak. Gotować na małym ogniu przez około 45-50 min. Gdyby wcześniej wchłonął wodę dolać niewielką ilość wrzącej wody. 15 min przed końcem gotowania,pora pokroić w cienkie krążki i wrzucić na rozgrzaną oliwę. Pieczarki pokroić w plastry i dodać do pora. Przesmażyć chwilę i następnie przełożyć do ugotowanego pęczaku. Doprawić solą i pieprzem. Podawać na gorąco jako dodatek do mięsa lub jako samodzielne danie.