Dwa lata minęło jak biczem strzelił :) Dokładnie 19 sierpnia 2012 roku pojawił się pierwszy wpis na blogu. Pamiętam mieszkałam jeszcze wtedy w akademiku, żywiłam się wyłącznie kanapkami, swoją inwencję ograniczałam do schabowego, nie potrafiłam jeszcze współpracować ze swoją "hybrydą fotograficzną'' :p, a gdy robiłam ciastka nie musiały być kształtne i ładne, bo przecie miały być tak "tylko do zjedzenia", krążki tortu nie musiały być dla mnie równe-wręcz mogły być krzywe, bo myślałam, że wtedy fajniej wyglądają, a rogal 1 nie wyglądał jak rogal 2...takich njuansów było naprawdę wiele. Przez te naście miesięcy nauczyłam się estetyki kulinarnej, poznałam mnóstwo nowych smaków. Gdy zakładałam bloga zastanawiałam się, czy w ogóle ktoś będzie go czytał, czy ktoś skorzysta z tych przepisów i czy ja sama będę miała na tyle dużo samozaparcia, aby tutaj pisać. Ryzyk fizyk, kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Pamiętam pierwsze 3 tygodnie i te emocje, gdy zobaczyłam 34 wejścia zewnętrzne w ciągu dnia. Tak, 34 :)) Było to wtedy dla mnie meeega dużo. Dziś jest Was więcej, dużo powracających i na takich najbardziej mi zależy. Od wielu osób słyszałam, że nie umiem się wypromować. Być może :) Na
palcach jednej ręki zliczyłabym znajomych, którzy znają adres strony.
Nie muszę mieć 6 tysięcy lajków na facebook'u, na chwilę obecną cieszę
się z zacnych 26 sztuk i nie muszę dążyć do świetnego wypozycjonowania
adresu w google. Lubię to co robię, to moja prywatna odskocznia od
codzienności.
Duża część z Was odwiedza mnie poszukując inspiracji smakowych, ale jak się okazało, są też tacy, którzy przybywają w poszukiwaniu sensacji i motywu do plotek. Podkreślam, że pierwotna idea blogowa była kulinarna i taka też pozostanie.
Rocznice są najlepszą okazją do podziękowania Czytelnikom :) Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają moją małą kuchnię, jest to dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania tutaj i dzielenia się z Wami eksperymentami kulinarnymi. Ze swojej strony chciałabym obiecać większą częstotliwość i systematyczność wpisów, ale...No właśnie :P:P
Drugie urodziny to uroczystość zacna, ale wbrew pozorom nie będzie wytwornego tortu, raczej skromnie, ale bardzo smakowicie, z ostatnim już powiewem lata. Zapraszam na letni torcik z brzoskwiniami i galaretką :))
Proporcje na tortownicę fi 21 cm:
Biszkopt:
- 3 jajka
- pół szklanki cukru
- pół szklanki mąki pszennej
- pół szklanki mąki ziemniaczanej
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 łyżki kakao
- 3 kubki jogurtu naturalnego (każdy po 180 g)
- 200 g śmietanki 30%
- 3 łyżki cukru
- ekstrakt waniliowy
- 3 łyżki żelatyny
- 2-3 brzoskwinie
- 2 galaretki brzoskwiniowe
Jajka utrzeć z cukrem do białości. Obie mąki wymieszać z proszkiem oraz kakao i połączyć z jajkami. Piec w 160 st. C przez 25-30 min. Ostudzić.
Żelatynę zalać zimną wodą, rozpuścić, pozostawić do stężenia. Jogurty wymieszać z cukrem, a następnie żelatynę ogrzać do płynnej konsystencji. Kremówkę ubić na sztywno z olejkiem i dodać do jogurtów, wlać żelatynę. Tężejącą masę wylać na biszkopt i wstawić do lodówki.
Obie galaretki rozpuścić w 2 szklankach wody, a brzoskwinie pokroić w cienkie plasterki, ułożyć na kremie i zalać galaretkami.
L.P
Gratukuję, bardzo lubię odwiedzać Pani bloga, piekłam ostatnio sernik z Pani przepisu, był przepyszny!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Lidia Kobus
Dziękuję Pani Lidio i pozdrawiam! :)
UsuńL.P
Dziękuję, zapraszam częściej.
OdpowiedzUsuńL.P
Mniam!!!! Musi być pyszny.. Też chyba musimy coś upichcić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do Nas: http://mokasyl3.blogspot.com/